JAKIE DŹWIĘKI WYDAJĄ POLSKIE ZWIERZĘTA?

JAKIE DŹWIĘKI WYDAJĄ POLSKIE ZWIERZĘTA?

Zauważyliście, że niektóre zagraniczne zwierzęta wydają inne dźwięki niż te, które mieszkają w Polsce? Zazwyczaj takim odkryciom towarzyszy sporo śmiechu i dyskusji związanych z tym, dlaczego świnki i kury, choć porozumiewają się tym samym językiem na całym świecie, wprowadzają tyle zamieszania w obszary lingwistyczne.

Gdy zaczęłam swoją przygodą z nauczaniem języka polskiego obcokrajowców (nie mając jeszcze wiedzy i doświadczenia), wprowadzałam „życiowe  słownictwo”. A, jak wiadomo, związane jest ono także ze światem zwierząt. Proponowałam wtedy piosenkę „Old McDonald had a farm” w języku polskim. Jakież było moje zdziwienie, gdy amerykańscy uczniowie oznajmili mi, że ich zwierzęta nie wydają takich „dziwnych” dźwięków. Od razu zaczęli dopytywać, czy nasze (w domyśle: polskie) świnie także są różowe. Dzisiaj opowiadam tę historię jako anegdotę, a piosenkę „Dziadek fajną farmę miał” często śpiewamy podczas ognisk. Oczywiście, opatrzoną komentarzem, że polskie zwierzęta gospodarskie, choć takie same, moga się trochę różnić.

W tym miejscu dopowiem, że Wasze dzieci nie muszą znać dźwięków, które wydają świnie czy psy. Zagadnienie to jest drobnostką, która jednak wprowadza trochę zamieszania (stąd ten wpis). Polski kogut, zamiast „cock-a-doodle-doo!” krzyczy „kukuryku!”. Psy nie robią „woof woof”, lecz „hau hau”, a świnki posługują się „chrum chrum” zamiast „oink oink”. Jasne, że bez tego można świetnie posługiwać się językiem polskim. Warto jednak zauważyć, że – po pierwsze – wyrazy dźwiękonaśladowcze są obecne w wielu książkach (także w książkach dla starszych czytelników), a – po drugie – to ciekawa propozycja zabaw i wprowadzenia dodatkowego słownictwa. 

Na początek polecam piosenkę, ktora jest znana wielu dzieciom mieszkającym w krajach anglojęzycznych. Mowa o „Old McDonald had a farm” (TUTAJ). Jej polski odpowiednik znajdziecie na kanale Śpiewanki. To „Dziadek fajną farmę miał” (TUTAJ). Podczas śpiewania, możecie tańczyć, pokazywać oraz wydawać dzwieki.

Kolejna propozycje uwielbiana przez dzieci – teatrzyk! Istnieje duża szansa, że macie w domu maskotki lub figurki zwierząt, które mogą po kolei wychodzić na scenę (w tej roli polecam stół lub dywan) i prezentować swój dźwiękowe talent. Nic nie stoi na przeszkodzie, byście przygotowali swoje rekwizyty. Wystarczy narysować/pokolorować zwierzę, przykleić do patyczka (np. przeznaczonego do przygotowania szaszłyków) i… tadam! Kolejna zabawa gotowa!

Oczywiście, przygotowałam dla Was także propozycje gry, którą często wykorzystuję na zajęciach (TUTAJ). Wystarczy, że wydrukujecie karty i rozłożycie na stole. Na zmianę z dzieckiem możecie pokazywać zwierzę i wypowiadać dźwięk z nim związany. Oczywiście, możecie tę zabawę urozmaicać poprzez, choćby, odwrócenie kart do góry nogami (i losowanie danego zwierzaka) oraz popularne kalambury (wylosujcie zwierzę, nie pokazujcie drugiej osobie kartki, za to zaprezentujcie swoim głosem, o kogo chodzi). To zabawy, które uwielbia sporo osób, wiec mam nadzieję, że w Waszym domu także się sprawdzą. Polecam Wam zaangażowanie niepolskojęzycznych członków rodziny – spora dawka śmiechu gwarantowana!

Jeśli chcecie wzmocnić znajomość dźwięków wydawanych przez polskie zwierzęta, z pomocą przyjdą Wam moje ulubione rektywizyty – książki. Na rynku wydawniczycm znajdzieie wiele propozycji książek dźwiękowych, choćby: „Zwierzęta na wsi. 30 przycisków dźwiękowych” (wydawnictwo Wilga), „Poznajdę dźwięki! Gospodarstwo” (Yoyo Books). Oczywiście, wystarczy, że pójdziecie do lokalnej biblioteki (co najczęściej rekomenduję) i wypożyczycie jakąkolwiek książkę o zwierzętach gospodarskich. Na szczęście, nie różnią się one wyglądem. Pokazujcie palcem, czytając: „Pies robi…”, „Świnka robi…”. Jestem przekonana, że szybko zauważycie, iż dzieci uzupełniają Wasze wypowiedzi o dane słowa. 

Wyrazy dźwiękonaśladowcze są pierwszymi, naturalnymi słowami dziecka powiązanymi z określonym znaczeniem. Odgrywają one ogromną rolę w rozwoju mowy. Zachęcam Was do wykorzystywania tych fascynujących dźwięków w zabawach codziennych. Jeśli z kolei zarażacie miłością do polskiego starsze dzieci (edit: młodzież, co by nikt nie poczuł się urażony), polecam Wam podrzucanie polskich „chrum, chrum” jako ciekawostek i porównywanie „Old McDonald had a farm” z wersją polską. Miłej zabawy!

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przewijanie do góry